Droga z Cuzco Avenue do mieszkania Rikiego zajęła dwadzieścia minut. Słońce zdawało się zmierzać ku zachodowi niezwykle wcześnie jak na tę porę roku. Zanim wrócili, zapadła ciemność.
— O czym chciałeś porozmawiać? – było to pierwsze pytanie, które wyszło z ust Rikiego, gdy tylko przekroczyli próg jego pokoju. – Daruj sobie zbędne pogawędki i po prostu przejdź do rzeczy.
Riki chciał przejść do sedna tak szybko, jak to możliwe i pozbyć się Katzego. Bezceremonialność była sposobem na wydobycie wiadomości.
Zaproponował mu, aby usiadł, ale Katze nie skorzystał. Oparł się o ścianę i zapalił papierosa.
— Ten dzieciak Kirie, - powiedział w końcu. – Ten ze śmiesznymi oczami. Znasz go?
To imię sprawiło, że Riki zmarszczył brwi. Dlaczego słyszy je z jego ust po tym wszystkim? Nie mógł uwierzyć, że wieści o sprawie z Jeeksami doszły też do uszu Katzego, ale być może nie zdawał sobie sprawy, jak daleko sięga jego wzrok i słuch w slumsach. Katze nie był typem człowieka, który przychodził nieprzygotowany.
— Cokolwiek robi, to nie ma nic wspólnego ze mną. – powiedział Riki, chcąc oddalić od siebie wszelkie podejrzenia. Dla niego i dla wszystkich, którzy założyli gang Bizonów, Kirie był szkodnikiem przynoszącym pecha. Bez względu na zamiary, jakie miał Katze, obcowanie na co dzień z kimś takim jak Kirie nie było dobrym początkiem.
— Czyżby? Dziwne, bo on wydaje się mieć obsesję na twoim punkcie.
Riki nie mógł temu zaprzeczyć. Chociaż obsesja Kiriego dotyczyła bardziej uwagi, jaką skupiał na sobie Riki, niż jego samego; chłopak właściwie obwiniał go o blokowanie promieni jego własnej chwały. Każdy, kto znał ich obu, dobrze o tym wiedział. Jeśli Kirie robił aferę bez powodu, to tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę. Było oczywiste, że nie mogli się dogadać, biorąc pod uwagę, jak bardzo się różnili.
Jednak Kirie nie był tylko zwykłym łobuzem z rozdmuchanym ego. Gdyby tak było, problem rozwiązałby się sam, bez komplikacji. On miał pomysły, ambicję i pasującą do nich dumę. Szczęście uśmiechnęło się do niego i od tej pory jego arogancja nie znała granic. Od początku był dupkiem, a teraz stał się jeszcze gorszy.
Riki nie zamierzał się w ogóle wysilać, żeby być dla niego miłym. Nie reagował też na to, jak Kirie próbował podsycać płomienie ich rywalizacji. Wcale nie obchodziło go to, ile razy szydził z niego prosto w twarz, mówiąc: Nie pasujesz tutaj.
Ale teraz pojawiał się w takiej postaci, która mogła spowodować realne szkody i to była zupełnie inna sprawa. Riki chciał mu skopać tyłek tak mocno, żeby nie musieć nigdy więcej oglądać jego twarzy.
— Węszył w okolicy Rosas Market i rozpytywał o ciebie.
Riki nie zdawał sobie sprawy, że wścibstwo Kiriego zaszło tak daleko. Najwyraźniej krążenie po slumsach powietrznym samochodem i wygłaszanie roszczeń mu nie wystarczało; Kirie zaczął wtykać nos w interesy Rikiego, prawdopodobnie w poszukiwaniu jakichś brudnych spraw.
Zdawało się, że minęły wieki od czasu, gdy Riki pracował jako kurier, ale z jakiegoś powodu Robby i Kirie ciągle o tym rozpowiadali. Nadal jednak nie martwił się tym, ponieważ nie sądził, że będzie to miało jakieś znaczenie.
Wszystko układało się tak dziwnie. Riki rozumiał niechęć Robbyego; ten człowiek był naturalnym wrogiem. Z Robbym łączyła go przeszłość i chociaż nie było to tak silne połączenie jak jego więź z Guyem, cała trójka nie mogła uciec od czasu spędzonego razem w Guardianie.
Ale Kirie był inny. Był niedogodnością, obcym ciałem wdzierającym się w codzienną rutynę Rikiego. Katze kontynuował wspominając, że Kirie miał na myśli, że szykuje się jakaś większa akcja. Twarz Rikiego stężała, gdy pomyślał o tym w tych kategoriach.
— Wieść o tym, że kiedyś załatwiałem dla ciebie sprawy, nie może być dobra dla żadnego z nas, prawda?
— Spokojnie, trochę węszenia nie odkryje wszystkiego.
Miał rację. Jako jeden z kurierów Katzego, Riki zawsze zwracał uwagę na literę prawa, nawet gdy przemycał kontrabandę tylnymi kanałami. Po pierwsze, kiedy Katze brał jakąś pracę, nieważne jak podejrzaną, nigdy nie ujawniał się w taki sposób, który mógłby sprawić, że ktoś taki jak Kirie kiedykolwiek by się o tym dowiedział.
Katze był zręczniejszym, bardziej wymagającym i bardziej wydajnym graczem, niż wskazywałby na to jego wygląd. Nikt na czarnym rynku nie wątpił w to nawet przez sekundę. Jeśli Kirie miał sobie sparzyć nos podczas węszenia, to z pewnością tak się stanie.
— Jeśli to nie jest problem, to czego chcesz? – zapytał Riki. Chciał dostać jakieś niewielkie ostrzeżenie, gdyby coś było na rzeczy.
— Nie wiesz przypadkiem, kto stoi za Kiriem?
— Nie mam pojęcia – odpowiedział Riki szorstko i bardziej stanowczo niż to konieczne. – Nie obchodzi mnie, co on kombinuje.
Spojrzał na Katzego, próbując zrozumieć, do czego zmierza ten mężczyzna.
Riki wiedział, że Katze nie przyjechał tylko z powodu interesów z Kirie. Katze, lepiej niż ktokolwiek zdawał sobie sprawę, gdzie podziały się te trzy brakujące lata, więc Riki chciał za wszelką cenę uniknąć spotkania z nim. Bez względu na „dobre czasy”, które mogły ich łączyć w przeszłości, Riki po prostu chciał chwycić Katzego za kołnierz, wyciągnąć z niego wszystkie informacje i nigdy więcej go nie oglądać.
W rezultacie w ciągu ostatniego roku, poza uczestnictwem w aukcji w Mistral Park, nie postawił stopy w Midasie. Kiedy jednak tam był, doznał szoku po drugim spotkaniu z Iasonem, a to tylko wzmocniło jego skłonność do unikania wszystkiego, co miałoby związek z Blondie.
Jednak kiedy uparcie się od tego odwracał, kłopoty pojawiły się z nieoczekiwanej strony i w nieoczekiwanej formie. Nagłe pojawienie się Katzego było najbardziej rzucającym się w oczy dowodem tego. A posunięcie się tak daleko, że zażądał spotkania twarzą w twarz, tylko pogarszało sytuację.
Riki nie mógł nic na to poradzić, ale był świadomy wszystkich błędów w ich relacjach. Były tam pęknięcia, których nie można było łatwo naprawić. Chociaż instynkty Rikiego nie ostrzegały go o niczym natychmiastowo niebezpiecznym, wciąż był na tyle zdenerwowany, że bolały go stawy. Zakres doświadczenia Katzego znacznie przewyższał jego własne. Jeśli kiedykolwiek byłoby to konieczne, Katze mógłby zmiażdżyć Rikiego w jednej chwili. To właśnie oznaczało posiadanie prawdziwej władzy.
— Bardziej martwię się tym, że zostawiam sprawy własnemu biegowi w tym całym zamieszaniu. Kiedy ludzie raz zaczną wtykać nos w nie swoje sprawy, trudno będzie odwrócić ich uwagę. – powiedział Katze.
— Jesteś dziwaczny. Przeszedłeś całą drogę tutaj tylko po to, żeby mi to powiedzieć? Gdyby to kiedykolwiek dotarło do Kiriego, pewnie by oszalał. – poirytowaniu Rikiego towarzyszyło przesadne wzruszenie ramion. Nawet wiedząc, że Katze nie jest typem osoby, która uwielbia swoich byłych pracowników, sposób w jaki mówił, pozostawił Rikiego z zupełnie innym wrażeniem. Zachowywał się tak, jakby poprzednie cztery lata nigdy się nie wydarzyły.
— Jeśli o mnie chodzi, wolałbym nie dać się wykiwać przez jakiegoś amatora. Jak być może wiesz, nie cieszy mnie patrzenie jak jakiś dzieciak wydrapuje sobie pazurami drogę na szczyt tylko po to, by zostać z niego zrzuconym kolejny raz.
Ostre słowa Katzego mocno zabolały. Aluzja była jasna. Riki poczuł ucisk w brzuchu. Zanim umysł zdążył powiedzieć jego ustom, żeby się zamknęły, pytanie wyślizgnęło mu się z ust.
— Katze… to, co mi wtedy powiedziałeś. Cztery lata temu -
Gdy jego myśli skondensowały się w słowa, pytania stawały się jaśniejsze. Przez ostatnie cztery lata nigdy nie był w stanie znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi, a teraz miał przed sobą Katzego. Człowieka, który musiał wiedzieć więcej niż on.
Wiedział, dlaczego Katze wybrał go na kuriera. To był tylko podstęp, by go zwabić. Prawdziwe pytanie brzmiało, dlaczego Katze sprzedał go Iasonowi?
Riki wiedział, że zadanie tego pytania prawdopodobnie nie miało sensu. Nie mógł jednak cofnąć czasu. Bezsensowne rozdzieranie starych ran nie sprawi, że przeszłość zniknie - popłynie tylko więcej świeżej krwi.
Z drugiej strony, gdy tylko słowa pojawiły się na jego ustach, skumulowana w nim złość również wypłynęła na powierzchnię. Powiedział sobie, że nigdy więcej nie wypowie tego imienia, a jednak wrząca wściekłość była nie do powstrzymania.
– Iason wciskał mi kiedyś ten sam kit. "Czy Katze nie ostrzegał cię, że jesteś zbyt ciekawski?" Wasza dwójka będąca w tak dobrych stosunkach bardzo mnie zaskoczyła.
– Ty i Kirie – skomentował Katze. – Jesteście w zupełnie innych ligach, stworzonych do zupełnie innych celów. To już postanowiono cztery lata temu.
— Co to, do diabła, ma znaczyć? – Riki zawarczał gardłowo, ale głos w jego głowie dziko krzyczał. Zmrużył oczy, czekając, aż Katze przemówi. Jego serce waliło w oczekiwaniu.
— Musisz wiedzieć, że Tanagura ma oficjalną twarz, ale też swój prywatny świat, prawda? –zapytał Katze.
„Wielka mi nowość”, pomyślał Riki, ale zanim zdążył wypluć z siebie cokolwiek, Katze kontynuował.
— Zatem musi być ktoś, kto pociąga za sznurki w prywatnym świecie, prawda?
Riki przygryzł mocno dolną wargę. Katze oferował mu tu coś, jakieś sprawy, o których nie powinno się mówić. Nie wątpił, że właśnie teraz kopał własny grób, ale nie mógł się zmusić, by wyrzucić Katzego. Nawet jeśli później miałby tego żałować, musiał poznać prawdę.
Ale - dlaczego teraz? Minął rok, odkąd wrócił do slumsów. Co po tak długim czasie zainspirowało Katzego do odkrycia przed nim prawdy? I po co używał Kiriego jako pretekstu? W jego głowie pojawiły się tylko dalsze pytania. Dokądkolwiek to zmierzało, Riki czuł, że nie ma mowy, by mógł zostawić to w spokoju. Mógł stwierdzić, że Katze myślał podobnie; Riki wyczuwał, że mężczyzna musiał coś z siebie wyrzucić.
— Cztery lata temu Iason skontaktował się ze mną przez aukcję Gauche i zapytał o dziwnie wyglądającego mieszańca. Czarne włosy i czarne oczy, twardy dzieciak o pasującej osobowości. Wiedziałem, że musiał mówić o Rikim z Bizonów. Byłem pośrednikiem na czarnym rynku, a ty byłeś kundlem w slumsach. Byliśmy właściwymi ludźmi we właściwym czasie.
— Więc to ty byłeś tym, który zastawił pułapkę – przerwał Riki.
— To Iason był tym, który powiedział, że powinienem cię wykorzystać i zobacz, co się stało. Po prostu nie powiedziałem nie. Chociaż bez względu na to, co powiem w tym momencie, będzie to dla ciebie brzmiało tylko jak ustawiona akcja.
— Dlaczego się zgodziłeś? Bałeś się go?
— Do diabła, tak, bałem się — powiedział Katze apatycznie. – Za każdym razem, gdy te zimne oczy wpatrywały się we mnie. Wciąż mam dreszcze, gdy o tym pomyślę.
Tym razem Riki wiedział, że Katze mówi prawdę. Sam zbyt często czuł to zimne spojrzenie. Przez lata cierpiał upokorzenie i udrękę ze strony tych oczu, poddając się im jak baranek.
W mgnieniu oka to upokorzenie zamieniło się w niezgłębiony strach. Byłoby lepiej dostać cios w twarz. Ból w żelaznym uścisku Iasona nie znał granic, a Riki nie wątpił, że Iason miał świadomość zadawanego bólu. Kiedy Riki przypomniał sobie to wszystko w tym świetle, niemalże znowu mógł to poczuć. Na wpół nieświadomie szarpnął głową, biorąc łyk powietrza.
— Ale był jeden warunek – żebym zatrudnił cię na rynku. Lubił twoją dumę, ale nie potrzebował prostackiego kundla ze slumsów. Ja też nie. Dostałeś więc zadanie do wykonania w wyznaczonym czasie i tak właśnie do tego doszło.
— Nasze pierwsze spotkanie.
— Dokładnie.
Riki chciał wierzyć, że wszystko zaczęło się od karty, którą dał mu Zach, ale tak naprawdę był to tylko jeden z klocków domina przewrócony przez całą resztę. Iason prowadził grę już od pierwszej nocy, kiedy się poznali. W ten sam sposób, w jaki Riki nie mógł zapomnieć o upokorzeniu, Iason jeszcze bardziej nie był w stanie odpuścić. Okrutna prawda tej sytuacji sprawiła, że poczuł ból w całym ciele.
— Dla twojego własnego dobra miałem nadzieję, że jesteś tylko kolejnym tępym kundlem ze slumsów. Ale miałeś wyjątkowe cechy potrzebne, by wydostać się z tej piekielnej dziury.
Riki skrzywił się wbrew sobie. Żałowanie, że nie jest głupi, nie było komplementem, który chciał usłyszeć. Ale Riki nie czuł się zbyt bystry po tym jak złapał przynętę. Słowa Katzego były dwuznaczne, a wyrażenie „wyjątkowe cechy” uderzyło Rikiego swoją złośliwością.
— A może powinienem powiedzieć, że miałeś surowce najwyższej jakości, Riki. Masz dumę, ambicję i byłeś gotów włożyć krew i pot w to, żeby wszystko się wydarzyło. Iason był zadowolony z wyników. Umiał rozpoznać dobrą rzecz, gdy tylko ją zobaczył.
W takim razie instynkt Iasona musiał się mylić; powinien był łowić zwierzynę na czarnym rynku. To byłby lepszy pomysł niż próba zrobienia Peta z kundla ze slumsów.
Katze posłał Rikiemu znaczące spojrzenie, jakby nie chcąc być jedynym, który dostarcza informacji.
— To wszystko prowadzi do pytania, na które chcę dostać odpowiedź Riki: co jest między tobą a Iasonem?
Riki nie mógł znaleźć słów, chociaż ostry błysk w oczach Katzego przeciął zwykle ciepły ton jego głosu. Kiedy Riki odmówił odpowiedzi, Katze wzruszył ramionami i kontynuował.
— Pierwszym poleceniem, jakie otrzymałem od Iasona, było mieć oczy szeroko otwarte w poszukiwaniu monety Aurory w slumsach. Zastanawiałem się, dlaczego spodziewał się, że ją zobaczę, skoro monety Aurory są używane tylko przez Pety w Eosie. Gdyby ktoś inny zlecił mi to zadanie, po prostu bym się z tego pośmiał.
Riki pamiętał monetę Aurory. Symbol jego hańby i zrujnowanej dumy. Kiedy ją podniósł, nie zdawał sobie sprawy, jak szybko dowie się, że był tylko dzieckiem błąkającym się we mgle.
— Ale obserwowałem i czekałem, a moneta nigdy się nie pojawiła.
Oczywiście, że się nie pojawiła. Riki nie odważył się jej spieniężyć ani dowiedzieć się, skąd pochodzi. Nie będąc również w stanie wyrzucić monety, nosił ją jako rodzaj ostrzeżenia dla siebie. Nie miał pojęcia, czym była, dopóki Alec nie zobaczył jej i nie powiedział mu, że to „waluta Petów”. To odkrycie obudziło w nim żądzę mordu.
— Być może Iason się przeliczył, gdy moneta się nie pojawiła. Ale ostatecznie to nie miało znaczenia. Wciąż chciał dostać ciebie.
Nie wiedząc, dlaczego i nie znając całości wielkiego planu, Katze po prostu zrobił to, co mu kazano. Riki wiedział, że taki był i zawsze będzie związek między Iasonem a Katze.
Ale dlaczego Katze mówił mu to wszystko teraz? Czy były to po prostu jego ostatnie słowa? Pytanie utkwiło Rikiemu w gardle. To było jak cierń, którego nie mógł sam usunąć. To była jego ostatnia, najlepsza szansa.
— Co Kirie ma wspólnego z tym wszystkim? – zapytał w końcu Riki. – Czegokolwiek szukasz, to niczego nie zmieni. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, pamiętasz?
Pusta arogancja bezmyślnego dzieciaka ulicy i chęć zaspokojenia swojej ciekawości drogo go kosztowały. Spłacił ten dług, grając Peta Iasona przez trzy lata.
Riki nie miał ochoty wracać do tej szczególnej części swojej przeszłości. Skończył z tym raz na zawsze.
— Bardzo słono zapłaciłem za moją dumę. Nie ma mowy, żebym znowu był w to wplątany z powodu jakiegoś obcego. Szczególnie nie przez Kiriego.
Tymi słowami jasno dał do zrozumienia, kim był dla niego Kirie.
— Nie rozumiesz, jak się czułem? – kontynuował Riki, podnosząc głos. Wyrzucał słowa na jednym długim, gniewnym wydechu, nie dając Katzemu szansy na wtrącenie się. – Szczypiesz się w ramię i nadal nie wiesz, co naprawdę boli, więc łamiesz rękę tylko po to, żeby się upewnić. Tak było wtedy ze mną. Próbujesz mi powiedzieć, że tak samo było z tobą?
Riki nie potrafił udawać, że te trzy lata się nie wydarzyły. Ale nawet jeśli nie mógł tego całkowicie odrzucić, mógł przynajmniej iść dalej. Nie obchodziło go, że ludzie uznają go za tchórza, dopóki przeszłość skuta była w kajdanach tych trzech, pełnych wstydu lat. Nie chciał, żeby jego życie się skończyło. Mimo że te myśli zaprzątały mu umysł, wciąż czuł utrzymujące się przywiązanie do własnego życia. Nie mógł się tego wyrzec ani się poddać. To właśnie oznaczało bycie żywym.
— To dziwne pytanie. Co o mnie słyszałeś? – zapytał Katze.
— Nic. Po prostu każdy, patrząc tylko na ciebie, może powiedzieć, że wygrałeś na życiowej loterii.
Katze skrzywił się niespodziewanie. Riki nagle zdał sobie sprawę, że nadepnął na minę.
— Myślisz, że wygrałem na loterii życia? – zapytał szyderczo ochrypłym, przygnębionym głosem. – Może masz rację, ale tak nie jest. – Wziął głęboki oddech. – Zwłaszcza odkąd byłem jednym z furniturów Blondie.
— Czym byłeś? – Rikiemu zajęło kilka długich chwil, aby to, co właśnie usłyszał, nabrało sensu. I nawet gdy to zrozumiał, otępiający wstrząs wciąż drażnił jego mózg.
Katze był kundlem ze slumsów, tak samo jak Riki... ale kiedyś był furniturem Blondie? Jak do cholery? Jak to w ogóle było możliwe? Jak to wpłynęło na jego relację Iasonem? Riki nie mógł sobie nawet tego wyobrazić. Nie wiedział nawet, jaką minę powinien teraz zrobić.
Furnitury.
W każdym pomieszczeniu pałacowej wieży w Eos, w którym mieszkała elita Tanagury, żyła młodzież zwana furniturami. „Żyła” nie było w tej sytuacji nawet odpowiednim słowem.
Z krótko przyciętymi włosami i mundurami, które podkreślały smukłe linie ich ciał, były tylko luksusowymi przedmiotami, będącymi niczym organiczne urządzenia gospodarstwa domowego.
Oczywiście nie byli tam dla własnej przyjemności. Zostali wybrani ze względu na sylwetki, które dobrze pasowały do zainstalowanego wystroju i mieli wystarczającą inteligencję, aby móc współpracować z najnowszym sprzętem elektronicznym. Prywatne życie elity w Eos zostało oddzielone, aby zapewnić sprawne wykonywanie ich obowiązków. Zgodnie z tą mentalnością furnitury służyły Petom. Aby mieć pewność, że kontakt między furniturami a Petami nie będzie sprawiał kłopotów, furnitury zostały oczywiście wykastrowane.
Gdy Riki dowiedział się, jak daleko posuwała się elita, pomijając androidy i kastrując ludzi, aby zainstalować je jako żywe urządzenia tylko po to, by żyć wygodnie i łatwo, poczuł, że robi mu się niedobrze. Jednak nawet wtedy nie wzbudzało to w nim zbyt wiele współczucia.
Riki znał Katzego jako tego, który zręczną ręką kierował czarnym rynkiem. Zanim się spotkali, Katze stał się już merytokratą o zimnym sercu, który oczyścił swoje ciało z ostatnich kropli ludzkich emocji. Riki zastanawiał się przy wielu okazjach, czy Katze jest tak naprawdę jeszcze człowiekiem, czy może androidem. Najwyraźniej nie był zbyt daleko od prawdy.
Nadal jednak nie mógł sobie wyobrazić Katzego jako jednego z furniturów w Eosie. Chociaż to nie było wszystko. Jakby chcąc jeszcze bardziej zmylić Rikiego, Katze rzucił kolejną bombę.
— Czy wiesz, że wszystkie furnitury w Eosie to mieszańce ze slumsów?
Riki zbladł, słysząc te słowa.
Miło cię poznać. Nazywam się Daryl.
Nagle wrócił pamięcią do delikatnej twarzy chłopca w nieokreślonym wieku. Furnitur umieszczony w mieszkaniu Iasona.
Moim zadaniem jest opiekowanie się tobą, panie Riki. Jeśli jest coś, czego potrzebujesz, powiedz mi.
Wtedy nie zdawał sobie z tego sprawy. Zachowanie Daryla i sposób w jaki mówił, były nieskończenie irytujące. Nie obchodziło go, że zadaniem furniturów było wkomponowanie się w każdy aspekt jego życia.
W slumsach, kiedy był z Guyem, mógł robić, co chciał, kiedy tylko chciał. Obecność Guya była jak balsam na jego duszę. Riki nigdy nie uważał tego za uciążliwe.
Daryl był inny. Świadomość, że zawsze był tuż za nim, pozostawiała Rikiego w ciągłym napięciu. Bez względu na to, jak bardzo krzyczał i znęcał się nad chłopakiem, on wciąż tam był.
„Moje sprawy załatwiam po swojemu.”
„Nie łaź za mną.”
„Zostaw mnie kurwa w spokoju!”
Nieważne, ile razy potraktował Daryla w ten sposób, nieważne jak bardzo wściekał się i wrzeszczał, za każdym razem powtarzała się ta sama rutyna.
„Nie możesz tego zrobić. W Eosie tylko słowo twojego pana jest absolutne. Moim obowiązkiem jest czuwać nad tobą i dbać o twoje zdrowie - to coś, co ustalił twój pan.”
Daryl wpadał nawet do łazienki i próbował wyszorować na błysk każdy zakamarek ciała Rikiego. Ten Daryl był upierdliwy. Nawet zdemolowanie pokoju nie sprawiło, że przestał. I bez względu na to, co by nie zrobił, to tylko bardziej wkurzał Rikiego. Czasami, z tego czy innego powodu, Daryl mówił akurat coś niewłaściwego lub patrzył na Rikiego w niewłaściwy sposób, wywołując u niego napad obrzydzenia.
„Kiedy kundle ze slumsów zmieniły się w zagrożony gatunek? Przestań się czaić wokół mnie. Jesteś jak wrzód na tyłku!”
Wszystko, co robił Daryl, doprowadzało go do szału.
Ale ten chłopak, wszystkie furnitury w Eosie... wszyscy byli kundlami ze slumsów?
Katze musiał kłamać. To był tylko żart, kolejne oszustwo. Uderzony tym drugim szokiem, Riki mógł tylko głupio się gapić.
— Guardian jest pod kontrolą Tanagury – wyjaśnił powoli Katze, aby rozwiać wszelkie wątpliwości Rikiego. — Dzieciak o wystarczająco dobrej twarzy na wystarczająco dobrej głowie, niewinny i nieświadomy obyczajów tego świata, jest przeznaczony do zainstalowania jako robiony na zamówienie żywy furnitur w Eosie.
Sam fakt, że coś tak oburzającego mogło istnieć… to sprawiało, że Riki chciał krzyczeć. Ale jego drżące, suche gardło, przyspieszone tętno, jego mózg zaciskający się jak pudełko z zardzewiałym wieczkiem – ten ból sprawiał, że nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. To, co mówił mu Katze, było więcej niż niemożliwe, więcej niż niewiarygodne.
Nie. Być może... po prostu nie chciał uwierzyć.
— Jak myślisz, dlaczego w Ceresie nie zaprzestano praktykowania naturalnego rozrodu? Czy kiedykolwiek poświęciłeś czas, aby to rozgryźć?
Riki potrząsnął głową. Nigdy nie miał na to czasu. Po prostu nie miało to dla niego znaczenia. Guardian nie był dla niego żadnym rajem.
— Czy naprawdę wierzysz w to, że prawem człowieka powinno być działanie według tego, jak urządził to Bóg?
Riki również nad tym się nie zastanawiał, chociaż nie mógł powiedzieć, że naprawdę w to wierzył. Ale też nie mógł się zmusić, by temu zaprzeczyć. Przekonanie było zbyt głęboko zakorzenione w jego kościach. W taki sposób stworzyła go Ceres.
— Bez genetycznych manipulacji samce i samice rodziłyby się w niemal równych proporcjach. Jedynym powodem, dla którego rodzi się mniej samic, jest to, że ktoś już poprawił podstawowe czynniki biologiczne. To trwa od pokoleń.
Riki przełknął ślinę. Wpatrywał się w Katzego.
— Tanagura praktykuje kontrolę populacji. Dzięki temu, że kundle ze slumsów są do dyspozycji, mieszkańcy Midas czują się lepiej niż reszta z nas. Jesteśmy lekcją poglądową na temat tego, co dzieje się z szumowinami, które nie kłaniają się i nie łaszą tak, jak powinny. Gdyby wszyscy mieli wygodne życie, wszystko byłoby wytrącone z równowagi. Oni nie mogą z nami żyć, ale nie mogą nas wszystkich zabić, bo szala przechyliłaby się za bardzo w jedną stronę. Kobiety mające dzieci na prawo i lewo stanowiłyby problem, więc zaprojektowali grę. Teraz, bez względu na to, w którą stronę potoczy się piłka, zawsze wyląduje w rynsztoku.
„W slumsach, bez względu na to, w którą stronę potoczy się piłka, zawsze wyląduje w rynsztoku.” Lodowate echo tych słów wystarczyło, by Riki zachwiał się na nogach.
Katze wykrzywił się.
— Kiedy dowiedziałem się, że zostałem wybrany na furnitura w Eosie – splunął – byłem bardzo podekscytowany. Skoro miałem do tego odpowiednią twarz i rozum, musiałem się różnić od reszty. Opuszczałem Guardiana dla czegoś lepszego. Ale w końcu śmieci nadal są śmieciami – a ja byłem tylko kolejnym bezradnym dzieciakiem.
Ciężkie słowa Katzego oblepiały jak gęsty klej. Riki doskonale wiedział, o czym mówił.
— Pierwszej nocy w Tanagurze przywieziono nas do centrum medycznego i w końcu dowiedzieliśmy się, co naprawdę oznacza bycie furniturem. To był szok. Całkowicie osłupiałem.
W umyśle Rikiego wyrafinowane, przypominające androida cechy Katze nagle połączyły się z tymi Daryla. Nie miał pojęcia, jaki jest prawdziwy wiek Daryla i nigdy nie próbował się tego dowiedzieć. Daryl podążał za każdym rozkazem Iasona, co czyniło go wrogiem Rikiego. A on nie mógł współczuć jednemu ze swoich dręczycieli i sam nie chciał współczucia. To oznaczałoby okazanie słabości.
Tak więc Riki okopał się w swoim uporze, zakrył uszy i odpychał każdą wyciągniętą w jego kierunku rękę. Musiał stanąć na własnych nogach. Nie można było narażać dumy, która uczyniła go tym, kim był. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że tożsamość Rikiego jako kundla ze slumsów była integralną częścią obrony jego poczucia siebie.
„Zobaczymy co będzie z tą twoją dumą”, Iason szeptał mu szyderczo do ucha. „Wyląduje na śmietniku tam, gdzie jej miejsce.”
Głos Katzego wyrwał go z zadumy.
— W każdym razie – kontynuował Katze – pomyślałem, że to lepsze niż zakończenie mojego nędznego życia w slumsach. Zostaliśmy wybrani i właściwie nie mogliśmy odmówić. Gdybyśmy mieli wybór, nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas mógł to odrzucić.
Gdybym miał tak pozytywne podejście do rzeczy, może mógłbym żyć dobrym życiem w Eosie – Riki nie mógł powstrzymać się od tej myśli. Niezgrabnie oblizał spierzchnięte usta. Ale rzeczywistość posiadania „dobrego życia” w Eosie była znacznie bardziej dosadna i surowa. Nie mógł do tego wrócić.
— Nie można się przełamać bez rezygnacji z czegoś. Więc zająłem się Petami. Furnitur jest do zastąpienia, robisz to, co ci każą, aby przeżyć. Wyłączasz swoje emocje i radzisz sobie, nawet jeśli musisz ukarać kogoś z tego samego miejsca, co ty. Właśnie tego wymagało, by być odpowiednim dla Blondie. Nie byłeś już człowiekiem, ale dopóki nie starałeś się być kimś więcej niż to, do czego byłeś przeznaczony, mogłeś być zadowolony.
Riki zacisnął dłonie w pięści. Słowa Katzego postawiły znaczenie bycia meblami Blondie w zupełnie innym świetle.
W Eos jedynym prawem jest prawo twojego pana.
Daryl zajmował się Rikim, ponieważ tak postanowił Iason. "Przestań!" Riki krzyczał i rzucał się całym ciałem, ale bezskutecznie. Dopóki Iason nie wydał odwrotnego rozkazu, Daryl ze stoickim spokojem rozchylał kolana Rikiego, chowając twarz między jego udami, co sprawiało, że twardniał za każdym razem, gdy odmawiał zrobienia tego własnymi rękami.
„Nadal nie wiesz, mistrzu Riki, jaki on może być przerażający.”
Riki aż za dobrze wiedział, jak bezwzględny, dumny i zimny potrafi być potężny Iason. Ale dla Rikiego to nie było najgorsze. Swoją prawdziwą niechęć zarezerwował dla Daryla, furnitura, który uparcie dręczył go na jedno słowo Iasona, nie opierając się rozkazom Blondie. Nie mógł zaakceptować istnienia Daryla.
Pan Riki.
Sposób, w jaki Daryl zwracał się do niego, drażnił jego dumę. Czuł, że ten zaszczyt oczerniał jego pochodzenie.
Choć Pet i furnitur mogły być trzymane w tym samym pomieszczeniu, ich wartości były zupełnie inne. Riki uważał je za dwa oddzielne gatunki.
Riki błędnie założył, że furnitury były hodowane i szkolone w specjalnych placówkach, tak jak Pety, ponieważ sposób, w jaki Daryl go zadowalał, był lepszy niż to, co robił Guy. Riki nigdy nie był oralnie obsługiwany przez kogokolwiek innego oprócz Guya i nowość w technice Daryla wzbudziła zupełnie wyjątkowe doznania. Ale pomimo fizycznej przyjemności, Riki nienawidził być ssanym przez tego eunucha. Nawet potulnie odsłanianie się przed Iasonem, aby okazać mu uległość, nawet zaciskanie zębów i spuszczenie się dla niego, było lepsze niż upokarzające ustne zabiegi Daryla.
Ale nawet kiedy Riki nauczył się szeroko rozkładać nogi przed Iasonem, Blondie nie kazał Darylowi przestać. Odsłonięcie się nie wystarczyło. Był to trening seksualny w imię „dyscypliny”. Całkowicie nagi, wsunięty na kolana Iasona, z ramionami mężczyzny owiniętymi wokół torsu, kolana miał rozwarte szeroko, oplatając jego rękę i stopę. Iason skinął na Daryla, a ten ssał Rikiego, aż jego pośladki pulsowały, a jądra drżały.
Daryl dręczył mokrą główkę jego penisa opuszkami palców i drażnił go czubkiem swojego zwężającego się języka. Już samo to doprowadziło Rikiego do szczytowania, wydobywając drżące jęki z jego ust. Daryl ssał go, dopóki nie wysechł zupełnie, połykając każdą wyciśniętą z niego kroplę.
— Nic mi już nie zostało! – Riki zapłakał drżącym głosem, ale Daryl nadal go pieścił i lizał.
— Twoje ciało jest o wiele bardziej szczere niż usta. – zaśmiał się chłodno Iason.
Ale ból i upokorzenie nie skończyły się na tym. Przed spenetrowaniem Rikiego palcami, Iason kazał Darylowi rozluźnić Rikiego językiem. Blondie obserwował to z przyjemnością. Daryl przykładał się do każdej mięsistej fałdy, dotykając niewyczerpanych pokładów przyjemności i obrzydzenia, aż dolne regiony Rikiego nie zaczęły się podnosić z podniecenia.
To trwało sześć miesięcy. A potem Iason zaczął go pieprzyć sam i Daryl nie był już wzywany do sypialni. Mimo, że bycie obejmowanym i bezlitośnie penetrowanym przez Iasona powodowało ból grożący rozerwaniem jego ciała, nadal było to lepsze, niż odsłanianie się przed Darylem i czucie wszędzie dotyku jego ust.
Daryl nadal zajmował się Rikim po wszystkim. Kiedy Riki był brany przez Iasona i redukowany do sparaliżowanej miazgi, pilnie potrzebującej maści na krwawiącą tylną część ciała, zaognioną od wypychania do granic możliwości, Daryl cewnikował przykutego do łóżka Rikiego i przyjmował na siebie wszelkie obelgi, jakie tylko Riki mógł rzucić.
Riki nie miał pojęcia, jak Daryl czuł się z tym wszystkim i właściwie nie bardzo chciał wiedzieć. Normalny Daryl był oczywiście nieśmiały, chociaż nie seksualnie. Dziwne było to, że kiedy Riki był nagi, odsłonięty ponad wszystko, czego kiedykolwiek doświadczył i Daryl wielokrotnie obsługiwał go oralnie, aż trząsł się na całym ciele, nigdy nie widział u niego niczego, co w najmniejszym stopniu zbliżałoby się do seksualnego pożądania.
Mimo to Riki nie uważał Daryla za urządzenie jednorazowego użytku. Jeśli furnitury były jednorazowym towarem konsumpcyjnym, to Pety hodowane i tresowane jako oszalałe na punkcie seksu zabawki elit, trudno byłoby nazwać inaczej. Pogardzanie Darylem nie różniłoby się od pogardzania samym sobą.
Po tym, jak Riki został zmuszony do sypiania z Iasonem, bez względu na to, jak agresywny się stał, Daryl nigdy nie stracił kontroli. Po wielu długich miesiącach Riki zaczął zdawać sobie sprawę, że to sposób Daryla na okazanie swojej dumy. Potrzeba było niesłabnącej siły, by szczerze zaakceptować osobę taką, jaką była, bez względu na to, jak brutalna i agresywna się okazywała. Uświadomienie sobie tego przyszło do Rikiego powoli, ale w końcu przyszło. I chociaż nigdy nie polubił Daryla jako furnitura, było to lepsze niż to, co czuł do innych Petów z Eos.
W końcu Riki by zabić czas obserwował, jak Daryl biega w swoim ożywionym stylu, zajmując się obowiązkami. Zwykle sprawiało to, że Daryl był ostrożny, chociaż zwykle takie zachowanie Rikiego było jak cisza przed burzą.
— Tak jak wszystko, co mówisz i robisz, odzwierciedla honor twojego Pana, - mówił Daryl, - tak twoje zdrowie odzwierciedla moje obowiązki i odpowiedzialność. Żyję po to, abyś czuł się tu jak w domu.
Niewłaściwie prowadzony Pet to wstyd dla jego właściciela i odpowiedzialny za to był furnitur. Było to powszechnie wiadomo w Eos.
— Jasne. – warknął Riki, podnosząc głos z wściekłością. – Karmisz Pety, przebierasz Pety, sprzątasz po tym, jak Pan skończy pieprzyć Pety. Nie pomyślałbym nawet o tym, żeby udawać, że jestem wolnym człowiekiem!
Ale w końcu, bez względu na to w jakie kłopoty Riki pakował się z innymi Petami, Iason powiedział mimochodem tylko jedną rzecz: „Salon to jedyne miejsce, w którym Pety mogą robić, co chcą. W większości przypadków na to, co się tam dzieje, jest przymykane oko. Ale zrozum to, Riki: jeśli wybuchnie pożar, niezależnie od tego, czy zapaliłeś zapałkę, czy nie, kiedy wieść się rozejdzie, ty będziesz tym, którego obwinią. Nie dawaj im takiej sposobności.
Potem jednak sprawa z Mimeą dotarła do Iasona, a skandal, który wstrząsnął Eosem i zagroził jego pozycji jako Blondie, był punktem zwrotnym wszystkiego. Riki był tym, którego ciało zostało zmuszone do poznania prawdziwego znaczenia słów „lekcja, której nigdy nie zapomnisz”, a po tym dniu nastawienie Iasona zmieniło się w nieprzejednaną postawę. Kiedy Riki był nieposłuszny w domu, Iason maltretował go, aż chłopak nie mógł tego znieść. A kiedy Riki stawał posłusznie u stóp Iasona, ten kpił z niego i pytał, jaki przebiegły plan knuje. W takich chwilach Riki warczał, aż do ochrypnięcia.
Ciało, które Iason tak bezlitośnie karał, nie pamiętało później, co robił Daryl. A co się z nim potem stało? Riki nie wiedział. Rozstali się zbyt nagle.
Pewnego dnia zamknięte drzwi w głównym holu nagle otworzyły się przed jego oczami. Przez chwilę świat przed nim był blaskiem białego światła. Riki wyciągnął rękę przed siebie jak we śnie. Na wpół zszokowany zrobił krok naprzód... i wyszedł poza Eos.
— Zatrzymaj się! - zawołali strażnicy. Riki puścił się biegiem bez namysłu. Ale jego ucieczkę szybko udaremniono. Został aresztowany i zatrzymany. Był pewien, że za ten wybryk rozprawią się z nim na dobre.
Jak można się było spodziewać, Iason milczał. Ale zamiast wysłać Rikiego do centrum recyklingu i utylizacji, odesłał go do slumsów. Był to szok większy, niż otwierające się przed nim drzwi Eosa. Pierścień został usunięty i nic więcej go nie powstrzymywało. Jego ciałem wstrząsnęła dzika ekstaza. Uciekł tak szybko, jak mógł, zanim Iason zdążyłby zmienić zdanie.
Riki doszedł do wniosku, że Daryl po prostu opiekował się innym Petem Iasona w tamtych czasach. Niezależnie od tego, czy Riki tam był, czy nie, Eos się nie zmienił. Tak przynajmniej mu się wydawało.
Ale świadomość, że Daryl pochodził z tych samych slumsów co on, zmieniła jego trzy lata w Eos. Dlaczego do diabła? Co do cholery? Nie chciał wiedzieć, ale teraz to zrobił. Nagle znienawidził Katze za wbicie w niego surowej prawdy jak włóczni, zwłaszcza teraz, gdy nie był już z Darylem.
— Kiedy byłem furniturem – wyjaśnił Katze – nie miałem żadnego pożytku z donoszenia i obmawiania. Ale było w tym też coś dla mnie. Przez pięć lat patrzyłem z góry na Midas. I to było dobre. To było tak, jakby na tym świecie nie było niczego, czego bym się bał.
Furnitury Blondie. Jego panem był najprawdopodobniej sam Iason.
— I prawdopodobnie dlatego zawarłem ten układ z diabłem. Nie widzisz zła, nie słyszysz zła, nie mówisz nic złego. To jest żelazne prawo furniturów. Raz spróbujesz zakazanego owocu ciekawości, a już nigdy nie pozbędziesz się jego smaku.
Czaszka Rikiego zacisnęła się jak imadło wokół jego mózgu. Zarzuty Katze były poważne. Otwarcie oczu na prawdę było bolesne, ale Riki nie mógł odwrócić wzroku od tej rzeczywistości.
Dla Rikiego te trzy lata były niczym dławiące upokorzenie. Podczas gdy Katze kontynuował swoje wywody, Riki starał się go zrozumieć. Jego słowa były jak ropiejąca infekcja.
— Wiedziałem, że Guardian był zabawką w rękach Tanagury – kontynuował bezlitośnie Katze – Ale byłem ciekawy. Korzystając z terminala w moim pokoju, spędziłem pół roku przeszukując bazy danych. To dobrze, że te wyniosłe, małe Pety są analfabetami; nie musiałem się martwić, że coś zobaczą. Ale zabezpieczenia jednak były dobre.
To miało sens. Urodzone, hodowane i dogorywające w klatkach Pety przeżyły całe swoje życie bez żadnej wiedzy o świecie zewnętrznym. Salon, w którym się zbierały, był, z perspektywy Rikiego, pokręconym placem zabaw dla dzieci z lalkami. Wszystko w ich środowisku zostało uproszczone, a ochrona obserwowała każdy ruch. Bez pierścienia służącego jako dokument tożsamości, Pet nie mógł nawet wyjść z pokoju.
— Jednak każdy system ma swoje dziury. Naciśnij je we właściwy sposób, a system może zostać naruszony, nawet bez odpowiednich haseł.
— Wiem o tym – zakpił Riki. Nie był aż takim głupim kundlem. – Alec powiedział, że komputer jest gorszy niż kobieta. Jeśli spróbujesz silnego ataku frontalnego, dostaniesz w twarz, ale jeżeli jesteś dżentelmenem i podejdziesz z boku, wkrótce dostaniesz to, czego chcesz.
Katze zamarł na chwilę. Nagła cisza była spowodowana, jak przypuszczał Riki, wzmianką o Alecu. Nawiązanie do jego dawnego partnera było przypadkowe, ale reakcja Katzego była interesująca.
Riki postanowił nie pytać, czy Alec nadal jest jednym z kurierów Katzego. Katze też nie powiedział nic więcej na ten temat, a zamiast tego wrócił do swojego wyznania.
— Ponieważ dostęp do baz danych był ograniczony czasowo, nie mogłem od razu dostać wszystkiego, czego potrzebowałem. Ale dreszczyk emocji związany z odcięciem połączenia o jeden krok przed ochroną podniecił moje brakujące elementy. Odpowiedzi nie były widoczne od razu, ale nie mogłem oprzeć się temu uczuciu mrowienia. Wiesz, o czym mówię, Riki.
Riki wiedział. Ten dreszczyk. To podniecenie. Dawno temu przemierzał noce Midasa w poszukiwaniu tych samych chwil ekstazy.
— Kundel ze slumsów zainstalowany jako furnitur, wykradł tajemnice Tanagury i nikt tego nie zauważył. Nie mogłem utrzymać tego podekscytowania dla siebie, więc zdradziłem sekret innym. Ale widzisz, co mi to dało – powiedział Katze, dotykając długiej blizny na twarzy. – Iason po prostu powiedział mi z tym swoim kpiącym uśmiechem, że na to zasłużyłem.
Jakby wyobrażając sobie ten uśmiech i ten okrutny, szyderczy głos, Katze zadrżał nieznacznie, a jego oczy pociemniały.
— Od początku wiedział i tylko czekał na ten dzień, w którym się potknę. To wszystko było częścią zabawy. W ten sposób załatwia się tam sprawy, Riki. Uważam, że miałem szczęście, że uciekłem z pociętą twarzą. Alternatywą było całe życie spędzone jako mięso na rynkach.
W jego słowach nie było przemądrzałości, żadnych zdławionych namiętności. O swojej własnej przeszłości mówił tak beznamiętnie, jak o przeszłości kogoś obcego. Jak wiele goryczy musiał przełknąć? Pytania kłębiły się z tyłu głowy Rikiego. W końcu tylko niezręcznie spuścił oczy.
Ale myśli wciąż dręczyły. Do czego zmierzał Katze? Dlaczego teraz przyznał się do przeszłości? Gdzieś daleko, w innym świecie, ktoś mu kiedyś powiedział: Wspólna radość podwaja się. Wspólna nędza dzieli się na pół. Wydawało się to zbyt niewiarygodne, ale czy to była motywacja Katzego?
Nie ma mowy.
Nie chciał pytać. Nie chciał wiedzieć. Nie słyszysz zła, nie widzisz zła, nie mówisz nic złego. Ale niezależnie od tego, czego chciał, Riki wiedział, że musi zacząć radzić sobie z prawdą. Jeśli tego nie zrobi, miał wrażenie, że nigdy nie uwolni się od klątwy, którą rzucił na niego Katze.
— Wciąż nie rozumiem, co to ma wspólnego z Kirie, - Riki powoli wydobył z siebie te słowa. - ale naprawdę mam to gdzieś. Nie angażuję się w to razem z nim, nawet jeśli próbujesz mi powiedzieć, że drążył zbyt głęboko. Poza tym jesteś tak blisko z Iasonem, że musisz mieć większe wpływy niż ja. Sam uratuj Kiriego.
Nie było wątpliwości, że to Kirie zbombardował kwaterę główną Jeeksów. Z tego powodu, nawet jeśli Riki nie chciał mieć nic wspólnego z Kirie, wciąż było dużo do sprzątania przez niego. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnął, były kolejne dodatkowe obowiązki z jego powodu.
— Trzy lata, Katze. Gdybyś był furniturem w tamtych czasach, miałbyś jakiś pomysł – Riki przerwał, gdy spostrzegł, że Katze tylko się na niego gapił. Zajęło mu tylko chwilę, żeby odpłacić mu równie intensywnym spojrzeniem.
— Jeśli nie chcesz, żeby Kirie popełnił ten sam błąd, co ja, Katze, to ty go przekonaj. Ja nie chcę mieć nic wspólnego z Iasonem. Odzyskałem wolność i zostawiam przeszłość za sobą.
Katze westchnął głęboko. Wyjął kolejnego papierosa. Niczym zbiorowa cisza, która nie miała dokąd pójść, dryfująca fioletowa mgiełka falowała rozpaczliwie w powietrzu, zanim rozpłynęła się w nicość.
W pewnym momencie zaczęło padać. Deszcz przesiąkał przez zimną noc. Riki rzucił się na swoje wąskie łóżko i spojrzał na poplamiony świetlik. Choć zdawał się gdzieś skupiać wzrok, nie patrzył na obecną rzeczywistość.
Głęboko w jego głowie słowa Katzego wciąż odbijały się echem. I wcale nie te, które miały związek z Kiriem.
— Pamiętaj, Riki – powiedział Katze zanim wyszedł. – To, że Iason usunął twój pierścień, nie oznacza, że z tobą skończył. Nigdy nie byłby aż tak miłosierny.
Powiedział to bez emocji, prawie tak, jakby mówił do siebie. Jego oczy wyrażały jednak prawdziwe znaczenie tych słów, które sprawiło, że Rikiemu zjeżyły się włosy na karku.
Co, do diabła, próbował mi tak naprawdę powiedzieć?
Ponownie Riki stwierdził, że desperacko nie chce wiedzieć. Nie chciał dać się wciągnąć w czyjąś walkę. A jednak, pomimo niesmaku, głębsze znaczenie słów Katzego wwiercało się w jego mózg.
Tej nocy nie spał dobrze.
Projekt non-profit poświęcony popularyzacji tytułu Ai no Kusabi prowadzony przez zespół dwóch osób.
Właściciel strony nie czerpie żadnych korzyści finansowych ze strony, ani z projektu.
Kontakt:
e-mail: nemurinekoscanlations@gmail.com
xx (Tuesday, 04 January 2022 12:17)
dzięki ,czekam na dalsze rozdziały . pozdrawiam serdecznie
xx (Tuesday, 07 December 2021 10:17)
dziękuję za tłumaczenie, życzę dalszych chęci do działania
vitioska (Saturday, 20 November 2021 23:32)
Dziękuję za nowy rozdział. Kawał dobrej roboty ;)
Kumiko (Saturday, 13 November 2021 00:53)
Bardzo dziękuję za ten rozdział ^3^
Balsa (Wednesday, 10 November 2021 22:39)
Dziękować, dziękować, jeszcze raz dziękować…!!
Fatill (Monday, 08 November 2021 07:19)
Dziękuje za ciężką prace! Nie znam japońskiego, więc ciężko mi ocenić tłumaczenie, ale mega mi się podoba styl pisarski i słownictwo zawarte w rozdziale jak i powieści